Silent Death
Dorosły z Watahy Natury
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Przeklęty Świat Ludzi... ~ Płeć: Wilczyca
|
Wysłany: Śro 20:47, 18 Sty 2012 Temat postu: ~Silent Death~ |
|
|
1. Imię(imiona): Zwyczajne, jednak idealnie do niej pasujące. ~Silent Death
2. Wiek: Kobiet się o wiek nie pyta, prawda?! ~4 lata
3. Rodzina: Nieznana.
4. Wygląd:
Zwykle nie widać jej pod osłoną nocy.
Porusza się bezszelestnie, oblepiona czarną sierścią. Widać jedynie dwa, żółte punkciki, które błyszczą ciekawie na tle czarnego chaosu zwanego potocznie światem.
Ta duża i smukła wadera nazywana była pieszczotliwie"Potworem i pogromcą małych dzieci". Nic dziwnego, bo w końcu nie na co dzień nie spotykało się wilka w mieście, paradującego spokojnie po chodniku, z wysoko uniesionym łbem i długim, puszystym ogonem, czasami sunącym po ziemi, by po chwili unieść się ku górze i delikatnie machać?
A dlaczego akurat „małych dzieci” ? Death nie znosi tych młodych, rozbestwionych istot, które przed paroma laty ciągnęły ją za futro. W końcu musiała pokazać swoje ostre niczym brzytwa zęby i jedno z nich ugryźć. Do dzisiaj nie wie, czy dobrze zrobiła, bo dziecko, zamiast zwyczajnie odejść, rozpłakało się i wrzeszczało na cały głos, raniąc uszy wadery.
Teraz można tylko wspominać to całe piekło z wielkim uśmiechem na twarzy…. Ona już jest wolna, nie musi się tym wszystkim martwić…
5. Charakter:
Na prawdę chcesz poznać dość potężne psisko, o czarnej niczym smoła sierści?
Na początku trzeba wspomnieć, że Silent łatwo wybucha. Jest niczym wielki wulkan, pełen gorącej lawy, chcącej się natychmiast na zewnątrz wydostać. W końcu nie trzeba się temu dziwić: ma w sobie coś z wilka. W jej żyłach płynie krew, która nie była nigdy skażona ręką człowieka. Prawda jest inna, jednak ona próbuje tej jednej, jedynej tajemnicy chronić jak oka w głowie.
Silent bywa agresywna i to bardzo. Potrafi zaatakować z byle powodu, zaślepiona głodem i złością, często ogarniającą jej całe ciało. Nikt dotychczas nie próbował jej tresować, a to zadanie trzeba podjąć, gdy w domu ma się hybrydę wilka i gdy nie chce się wstać rano bez ręki czy nogi, ginącej już w brzuchu Death.
Nie zapominajmy także o opisaniu stosunków do innych zwierząt. Silent Death potrafi być wspaniałą przyjaciółką, która zawsze stanie w obronie bliskiemu dla niej jestestwu. Dla nieznajomych bywa tajemnicza. Wtedy zdaje się być ostoją spokoju, co tak naprawdę jest błędnym spostrzeżeniem. Już nie raz można było zobaczyć waderę, lecącą gdzieś prosto przed siebie z wywalonym na wierzch językiem. Czy obnażone kły określają tylko i wyłącznie negatywne nastawienie? Ależ nie, to przecież jakże szeroki uśmiech !
To dziwne, prawda? Tak wielkie straszydło ma uczucia…
6. Historia postaci:
Przenieśmy się w czasie, by przeżyć to wszystko razem z Death…
Na początku była ciemność. Słyszałam tylko swoje cichutkie piski, spowodowane brakiem jakiegokolwiek bliskiego dla mnie jestestwa. Do moich uszu dobiegały jeszcze jakieś dziwne głosy, ale nie znałam ich… To był jakiś dziwny, obcy mi język.
Nie czułam zapachu matki, była gdzieś daleko… O wiele za daleko ode mnie… Zostawiła mnie? Dlaczego? Dlaczego poszła gdzieś całkowicie indziej, a nie leżała obok mnie i karmiła mnie mlekiem? Powinna teraz mówić mi, że mnie kocha i że nie opuści mnie do tego momentu, w którym to JA sama zadecyduję, że muszę odejść i żyć dalej, samotnie… Nie mogła mnie wychować?
Dlaczego?
Gdy na swoim grzbiecie poczułam coś dziwnego, od razu zaczęłam się kręcić, przerażona tym, co do sierści mogło mi się przylepić. Otwierałam panicznie pyszczek, by zachłystnąć się powietrzem… To coś nie dawało mi popieścić płuca tlenem. Coraz to bardziej wżynało się w kości, niemalże łamiąc je i wyginając. Mimo tego, że byłam wilkiem, też miałam uczucia i byłam delikatna…
Byłam tylko dzieckiem… Małym szczeniakiem, które jeszcze nic nie widziało... Które musiało się zdać na swój instynkt i na swoją… Opiekunkę. Tylko ja jej nie miałam.
~*~
Pierwsze dni były straszne. Do moich uszu dochodziły przeróżne odgłosy. Było za bardzo głośno, za ciasno i za duszno, bym potrafiła normalnie funkcjonować. Próbowałam jak najszybciej otworzyć swe ślepia, by ocenić całą tą sytuację i zobaczyć gdzie tak naprawdę się znajduję… Nie czułam miękkiej trawy, tylko jakiś dziwny, twardy materiał, nie wydzielający żadnej woni…
Nie słyszałam śpiewu ptaków, nie zachwycałam się dźwiękiem strumyka.
Zdawało mi się, że wokół mnie nie ma nic.
W końcu po jakże długim okresie oczekiwania, mogłam mrużyć ślepia z powodu nadmiaru światła, które do moich złocistych tęczówek dochodziło. Zaraz przede mną stało jakieś dziwne jestestwo. Nie miało sierści ani czarnego nosa, tylko wielkie i wyłupiaste białe oczy, patrzące na mnie z zaciekawieniem. Podniosłam się, by podejść do tego czegoś, ale zostałam zaatakowana jedną z kończyn tego zwierzęcia, zakończoną pięcioma długimi kośćmi, do złudzenia przypominającymi moje łapy…
Jestestwo wyjęło mnie z siwego pudła i posadziło na czymś miękkim. Nareszcie mogłam wyprostować łapy i popodziwiać otaczający mnie… Krajobraz pudeł oraz drewnianych stołów, na którym leżały przedziwne długie liny i jakieś skórzane koła…
Nie tylko to mnie tak bardzo ciekawiło. Zaraz obok mnie, za metalowymi prętami siedziały zwierzęta. Były podobne do mnie. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, że były to psy.
Nauczyłam się z nimi żyć i komunikować… Przynajmniej to mnie podnosiło na duchu, gdy człowiek choć na chwilę mnie opuszczał, by załatwiać swoje własne, zasrane sprawy…
~*~
Przyzwyczaiłam się tu żyć. Wiedziałam, że ludzie wypuszczą mnie na dwór, by choć na chwilę pooglądać zieloną trawę, czy zostać zmoczonym zimnym deszczem. Wkurzało mnie tylko jedno: zawsze musiałam mieć założoną tak zwaną smycz oraz obrożę. Czułam się jak niewolnik. Przecież bym nie uciekła. Kochałam ich. Ufałam im. To oni dawali mi jeść i głaskali za uchem, gdy było mi smutno. [center]Traktowałam ich jak matkę, ale dobrze wiedziałam, że to nie było to samo… [/center]
Ludzie przyprowadzali do mnie małe dzieci. To chyba było potomstwo moich opiekunów, nie byłam pewna… Znosiłam cały ten ból ze spokojem. Wiedziałam, że nie można robić drugiemu stworzeniu krzywdy, to by było niezgodne z moją naturą… Maluchy ciągnęły mnie za uszy, wchodziły na mój grzbiet, a ja to wszystko wytrzymywałam z zaciśniętymi zębami.
W końcu nie wytrzymałam. Musiałam to do cholery zrobić !
Jeden z grupki dzieci pociągnął mnie tak mocno, że w moich ślepiach zakręciły się łzy. Odezwała się natura prawdziwego wilka i… Ugryzłam go. Oderwałam mu wszystkie palce i poharatałam rękę. Gdy na swoim pysku poczułam smak ciepłej krwi… Oszalałam. Oddałam się całkowicie instynktowi. Dzieci zaczęły krzyczeć, a to coraz bardziej mnie wkurzało… Raniły moje delikatne uszy. Mogłabym przysiąc, że na chwilę nawet od tych wrzasków straciłam słuch. Opiekunowie od razu przywiązali mnie do smyczy i wyrzucili na dwór… Sądzę, że to był impuls. Nie chcieli mnie usypiać, więc zwyczajnie mnie wygonili.
Uciekłam do lasu. Wreszcie byłam wolna.
7. Cieczka(tylko u samic!): 1-7
Ostatnio zmieniony przez Silent Death dnia Śro 20:48, 18 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|